THE BOTANIST – Warszawa
Restauracja The Botanist w Warszawie, to lokal wobec którego miałam wysokie oczekiwania.
Znajduje się tuż przy Nowym Świecie, na ulicy Ordynackiej. Wnętrza są świetne – ciemne drewno z zielenią tworzy skojarzenie z roślinami i botaniką.
W menu znajdują się dania podzielone na małe i duże talerze, a do godz. 16.00 w tygodniu dostępna jest także oferta lunchowa – codziennie inna.
Restauracja ma profesjonalnie prowadzone Social Media i wypada na nich świetnie – zdjęcia są ostre, dania wyraźne, atmosfera wyjątkowa i całość wzbudza ogromne zaciekawienie. I to właśnie obecność lokalu na FB przyciągnęła mnie do tego miejsca – wizyta była moim „must have” w trakcie krótkiego pobytu w Warszawie.
Co jedliśmy?
- Kalafior cytrynowy – czyli stek z kalafiora, podany na kaszy perłowej z groszkiem cukrowym i sosem
- Spaghetti carbonara – makaron z kremowym sosem, boczkiem i a’la żółtkiem
Co piliśmy?
- lemoniada cytrynowo-imbirowa
- herbata mrożona z syropem pomarańczowym i cynamonem
Jak wypadło?
W trakcie wizyty schodki zaczęły się już przy wejściu. Spotyka nas kartka – poczekaj na wskazanie stolika – co oczywiście jest dobrym rozwiązaniem. Tyle, że obsługa nie podchodzi, a jak już zobaczy grzecznie czekających gości, to mówi, żeby wybrać samemu.
Po wyborze stolika otrzymaliśmy menu: wydruki A5 przypięte do drewnianej podkładki, co nie jest złym rozwiązanie. Niestety wydrukowane menu było pogięte, zużyte, ze śladami wielokrotnego przeglądania i ubrudzenia.
W lokalu jest dość ponuro i ciemno, ale tworzy to ciekawy klimat. Tego dnia w Warszawie był jednak mocny wiatr i dość chłodno, a wszystkie drzwi były otwarte. Powodowało to, że przez lokal przetaczały się co chwilę zimne podmuchy i po prostu było nieprzyjemnie.
W restauracji nie było wielu gości, a długo – bo dobrze powyżej 10 minut – czekaliśmy na przyjęcie zamówienia. Ale potem było lepiej. Napoje pojawiły się szybko, na dania również nie czekaliśmy długo.
Lemoniady były fajne, mocne, w zasadzie bez cukru, orzeźwiające.
Niestety dania to kulinarne nieporozumienie. Dotarły tylko lekko ciepłe.
Makaron był słaby – powiedzieć mocno przesolony to nic nie powiedzieć. Smakował kiepsko, z dominantą soli, boczek w całości umieszczony na dnie, niewmieszany w makaron i taki sobie. „Żółtko” na wierzchu wyglądało nieapetycznie i nie miało ze smakiem żółtka cokolwiek wspólnego. To niezrozumiały dla mnie koncept podania. Jadłam wielokrotnie makaron z wegańskim sosem carbonara – były ciekawe i różne, ten był po prostu niedobry.
Kalafior nie wypadł lepiej – surowy, twardy, ciężki do zjedzenia, zupełnie bez smaku. Kasza niedosolona i rozgotowana. Sos cytrynowy mdły, nie wnosił nic i nie balansował nijakiego smaku całego dania. Jedynym smacznym akcentem był groszek cukrowy.
Wizyta spowodowała też u mnie ogromny ból i skurcz brzucha 2 godziny później. Składam to jednak na karb nie tyle może dań, co lodu w napojach. Podobne sytuacje miewałam już w Warszawie (ale zapomniałam!), w której to restauratorzy uwierzyli chyba narracji miasta, że warszawska kranówka jest dobra! i nadaje się na zamrożenie.
Piszę te słowa z wielką przykrością, bo miałam duże oczekiwania wobec restauracji The Botanist. Dodatkowo mocno wzbudzone tym, co widziałam na „socialach”. Żałuję każdej sytuacji, w której lokal wegański wypada kiepsko.
Czy warto odwiedzić?
Tak! Warto spróbować i wyrobić sobie własne zdanie. Ale wyłącznie w wegańskim, wyrozumiałym towarzystwie.

The Botanist
Plant-based restaurant & bar
Ordynacka 13, Warszawa
godziny otwarcia
- niedziela – poniedziałek 12.00-21.00
- wtorek-czwartek 12.00-22.00
- piątek-sobota 12.00-23.00
ZAJRZYJ





